Całe szczęście, w tym miejscu historia wrocławskiej firmy zaczyna już pasować do audiofilskiego archetypu. Pasjonata dobrego brzmienia (Witold Jaskułowski) nie zadawalają produkty dostępne w sklepach, postanawia więc sam stworzyć konstrukcję swoich marzeń. No, może nie dosłownie, bo o pomoc prosi stosownie wykształconego inżyniera (Marek Kochański). W efekcie powstają pierwsze wzmacniacze sygnowane marką Delta Studio. Po trzech latach działalności firma może się pochwalić kilkunastoma produktami - od konstrukcji zintegrowanych po przedwzmacniacze korekcyjne do gramofonów. Różnią się ceną i szczegółami budowy, ale też mają jedną nadrzędną cechę wspólną - wszystkie powstały w oparciu o technikę lampową. Przyczyna jest prosta - zarówno właściciel Delty, jak i zaangażowany przezeń konstruktor są zgodni co do tego, że prawdziwie muzykalny, ujmujący dźwięk może zaoferować wyłącznie rozżarzona do czerwoności lampa próżniowa. Technologie półprzewodnikowe są z pewnością bardziej nowoczesne, ale szklanej bańki w roli wehikułu pędzącego w przestrzeń muzycznych subtelności nie zastąpi nawet najdoskonalszy tranzystor.
Okrągła obudowa wykończona drewnem jest niezwykle przyjemna dla oka, a jednocześnie oryginalna i efektowna. Formę wzmacniacza bez przesady można określić jako powtórne wynalezienie koła. Wydawać by się mogło - nic prostrzego pod słońcem. A jednak żaden ze znanych producentów nie wpadł dotąd na pomysł, aby nadać swemu urządzeniu piękny, łagodny kształt. Wrocławska Delta to pod tym względem ewenement, a jej wzmacniacze będą stanowić prawdziwą ozdobę nawet najpięjniejszych wnętrz. Kolisty front idealnie harmonizuje z owalami lamp, tworząc jedyne w swoim rodzaju zestawienie. Warto przy tym podkreślić, że drewniany panel wykończeniowy wykonano z maestrią, której nie powstydziliby się stolarze Franco Serblina (Sonus Faber). Orzechowe drewno idealnie wypolerowano, a nastepnie pokryto kilkoma warstwami bezbarwnego lakieru. Wykończenie na wysoki połysk nie ma nic wspólnego z tanim blichtem. Jego klasa nie pozostawia cienia wątpliwości - mamy do czynienia z produktem luksusowym, przeznaczonym dla zamożnego odbiorcy.
Pierwsze wrażenie potwierdza lektura cennika. Bardziej zamożni klienci mogą zamówić wersję z oddzielnym zasilaczem, ale cena gładko przekracza 10000 zł i to bynajmniej nie tylko ze względu na koszt dodatkowego puzderka. Istotnej zmianie ulega wtedy układ zasilania, czego najbardziej widocznym, choć nie jedynym wyznacznikiem jest transformator. Zamiast stosowanego w integrze toroida w wersji "Special" montowane jest tradycyjne trafo na kształtkach E-I. Zdaniem konstruktora jest to rozwiązanie zapewniające optymalną jakość brzmienia, choć wykonanie transformatora odpowiedniej klasy drastycznie podnosi koszt urządzenia. Jest to więc opcja dla chętnych, którzy mogą sobie pozwolić na dopłatę. Dla słuchaczy, których wymagania zawsze przerastały zasobność portfela, przeznaczono KT88 SE z zasilaczem umieszczonym we wspólnej obudowie.
Widok tylnej ścianki znów robi bardzo dobre wrażenie. Tym razem projektant zrezygnował ze zmysłowych krągłości, chcąc zwiększyć funkcjonalność urządzenia. Niestety, rozmieszczenie gniazd jest tak fatalne, że uwłacza elementarnej logice. Terminalne głośnikowe zostały umieszczone w bezpośrednim sąsiedztwie gniazda i włącznika sieciowego, przez co instalacja przewodów kolumnowych wymaga iście małpiej zręczności. Nie wspomnę już o ewentualnych modulacjach sygnału polem elektromagnetycznym przewodu prądowego, bo w tym przypadku ta kwestia wydaje się drugorzędna. Prawidłowe podłączenie Delty do reszty systemu jest tak kłopotliwe, że na ewentualne konsekwencje natury brzmieniowej przestajemy nawet zwracać uwagę. Koniecznie trzeba coś z tym zrobić, bo użytkownicy drogich kabli sieciowych i głośnikowych, szcególnie tych wyposażonych we wtyki widełkowe, na pewno nie będą zadowoleni.
Dobrze, że chociaż dostęp do wejścia liniowego nie nastręcza trudności. Instalacja nawet grubych kabli jest szybka, a solidne, izolowane teflonem złącza gwarantują pewny kontakt i długie lata eksploatacji. Obok standardowych złącz na tylnej ściance znajdziemy również wyprowadzenie kompletu końcówek pomiarowych, umożliwiające kontrolą nastawów prądu spoczynkowego oraz znacznie bardziej interesujący dla audiofila przełącznik "trioda/pentoda". W zależności od repertuaru i zapotrzebowanie na decybele użytkownik sam może wybrać tryb pracy wzmacniacza. W pentodowym moc będzie wysoka (z danych technicznych wynika 2 x 63 W), dzięki czemu urządzenie poradzi sobie z muzyką rozrywkową i ciężkimi odmianami rocka. W trybie triodowym (siatka druga zwarta do anody) moc spada dwukrotnie, ale brzmienie powinno być łagodniejsze, obfitsze w składowe harmoniczne i słodsze. Wybór którejś z opcji powinien wynikać z indywidualnych preferencji użytkownika, ewentualnie charakteru brzmienia kolumn głośnikowych.
A propos tych ostatnich - z materiałów informacyjnych wynika, że wzmacniacz został przystosowany do pracy z zestawami o impedancji 8 omów. Używane do testu Antale XS były nominalnie 6-omowe, producent zapewnia jednak, że wzmacniacz będzie z nimi współpracował poprawnie. Tym bardziej, że w przypadku Triangla rekompensatą za niższą oporność jest przecież wysoka efektywność sięgająca 91 dB. Wzmacniacz nie będzie więc musiał pracować na granicy wydolności, co powinno się objawić swobodnym i klarownym przekazem dźwiękowym.
Od strony zasilania wnętrze zbudowano w topologii quasi dual-mono. Oba kanały korzystają ze wspólnego transformatora sieciowego, ale później już każdy ma swoje płytki z prostownikami i filtrami. Jedyny kontakt kontakt następuje we wspólnym punkcie masy, co z kolei jest bardzo korzystne ze względu na redukcję zakłóceń. KT88SE wyposażono w aktywny układ opóźniający, przeciwdziałający starzeniu się lamp. Po włączeniu urządzenie przechodzi w trwający około 2 minuty stan czuwania, co sygnalizowane jest czerwonym świeceniem diody kontrolnej. W tym czasie lampy osiągają właściwą temperaturę pracy, a dopiero na samym końcu załączane są anody. Napięcie anodowe filtrują elektrolity Samsunga. Mimo, że przystosowano je do pracy w temperaturze do 85 st. C, konstruktor - na wszelki wypadek - zamontował je z dala od źródeł ciepła. Kondensatory sygnałowe to bardzo wysokiej klasy polipropyleny Wimy. Nie są one tanie, a już napewno nie te o dużych pojemnościach, ale ich walorów brzmieniowych zakwestionować nie sposób. Rezystory również nie pozostawiają pola do krytyki - są metalizowane, a tam gdzie trzeba - drutowe. Uwagę zwraca dokładny opis płytki drukowanej. Konstruktor podaje zarówno numeryczne oznaczenia elementów, jak i ich wartości, co stanowi istotne ułatwienie dla serwisanta.
Transformatory głośnikowe - jeden z najbardziej istotnych elementów wzmacniacza lampowego - są własnym opracowaniem Delty. Producent jest przekonany o technicznym i brzmieniowym prymacie tradycyjnych konstrukcji na kształtkach E-I. Trafa powstają z wyżarzanej blachy krzemowej, a po nawinięciu zatapia się je w lakierze elektroizolacyjnym. Przemyślana jest również ich aplikacja - znajdują się w bezpiecznej odległości, i na innym poziomie niż sieciowy, a każdy z nich dodatkowo zamknięto w osobnej obudowie z pokrywanej matowym czarnym lakierem blachy.
Każdy z tych zabiegów ma swoje znaczenie. Pole elektromagnetyczne generowane przez transformator sieciowy nie powinno wpływać na pracę traf sygnałowych, a już na pewno nie powinno wywoływać uciążliwego przydźwięku w głośnikach. Odsunięcie i odizolowanie transformatorów sygnałowych od siebie skutkuje zmniejszonym przesłuchem między kanałami, co powinno być zauważalne w postaci bardziej przejrzystej i precyzyjnej sceny dźwiękowej. Matowa, czarna powierzchnia lepiej odprowadza ciepło, poprawiając warunki pracy I długowieczność tych kluczowych dla brzmienia elementów. Tak naprawdę, jedyne, do czego można by mieć zastrzeżenia, to użycie do skęcania traf śrub ze stali. Lepiej byłoby zastosować mosiężne (materiał niemagnetyczny), ale i tak jakość wykonania zasługuje na uznanie.
Dbałość o szczegóły widać również po wewnętrznym okablowaniu. Przewody są grube, a w wielu miejscach zastosowano dodatkowe koszulki z włókna szklanego. Dzięki temu układ jest bezpieczniejszy dla użytkownika, a ryzyko awarii zminimalizowane. Potencjometry do nastawiania prądów spoczynkowych znajdują się wewnątrz urządzenia. Są to bardzo wysokiej klasy reulatory cermetowe, charakteryzujące się dużą stabilnością parametrów w czasie, gwarantujące niezmienność nastawów. Oznacza to, że wzmcniacz nie będzie sie sam rozregulowywał, ale raz dokonane ustawienia zostaną zapamiętane aż do następnej korekty. Nie od rzeczy będzie zaznaczyć, że regulacja wymaga dość dużego nacisku na śrubę. Niewprawny użytkownik może użyć zbyt dużo siły i stłuc potencjometr. Lepiej więc samemu nie kręcić, a kiedy zajdzie potrzeba - poprosić kogoś bardziej obeznanego ze śrubokrętem.
Jeżeli chodzi o lampy mocy, to Delta skorzystała z doświadczeń Słowaków i zastosowała KT88 produkowane przez JJ Electronic. Są to podzespoły świetnej jakości, o żywotności gwarantowanej na 1000, a praktycznie sięgające od 3000 do 5000 godzin użytkowania. W przypadku KT88 można mieć nadzieję na osiągnięcie górnej granicy ze względu na oszczędzający lampę układ opóźniający załączanie napięcia anodowego. Bańki z fabryki Jana Jurco mają napylone od góry dwa pierścienie geteru, co gwarantuje efektywne pochłanianie gazów szczątkowych i zachowanie idealnej próżni wewnątrz bańki.
Stopień wejściowy oparto na lampach 6N2P - czyli rosyjskim odpowiedniku ECC88. Są to wersje specjalne, wykonywane na potrzeby wojska, co objawia się m.in. dłuższą żywotnością. W tym przypadku wynosi ona ponad 5000 godzin, co znów dobrze świadczy o podejściu producenta do klientów. W stopniu sterującym pracują natomiast podwójne triody ECC88, podobnie jak wejściowe - spełniające ostre normy militarne.
Wzmacniacza nie wyposałono w układ chroniący przed gwałtownym odłączeniem obciążnia. Była to w pełni świadoma decyzja, mająca na celu pozostawienie ścieżki sygnałowej tak prostą jak to tylko możliwe. Ma to z pewnością swoje zalety brzmieniowe, ale trzeba pamiętać, by nie odłączyć od pracującego wzmacniacza kolumn, ani nie uruchaniać urządzenia bez obciążenia. Pozwoli to uniknąć przykrych wizyt w serwisie. Choć z drugiej strony, taka wycieczka mogłaby mieć swoje zalety. Wrocław jak Wrocław, ale jego mieszkanki są po prostu prześliczne.
Wzmacniacz Delty mile mnie zaskoczył. Nie tylko wyglądem, choć oczywiście trudno zignorować tak efektowną aparycję, ale przede wszystkim brzmieniem. A nie spodziewałem się cudów. Firma jest młodziutka, mało znana, a celuje od razu w wysoki segment rynku. Działanie to dość odważne, bo od konstrukcji za blisko 10000zł można już wymagać niemal wszystkiego. Tymczasem obawy o umiejętności konstruktora prysły wraz z pierwszymi chwilami analitycznego odsłuchu. KT88SE zaczął bardzo dobrze, a potem już tylko potwierdzał pierwsze wrażenie.
Dużymi zaletami są tu niewątpliwie zrównoważenie rejestrów i przejrzystości brzmienia. Nawet sceptycy musieliby przyznać, że dźwięk Delty nie ma nic wspólnego z kluchowatym graniem pozbawionym skrajów pasma. Wrocławski wzmacniacz ma górę, środek i bas, dzięki czemu oszczędza nam przykrego odczucia, że dźwięk dochodzi zza kotary, albo że głośniki niskotonowe przestały działać. Po dobraniu odpowiednich kolumn, najlepiej skutecznych, tak jak użyte w teście Antale XS, otrzymamy pełne spektrum częstotliwości, na dodatek ładnie ze sobą poskładanych. Konstruktorowi udało się uniknąć podstawowych bolączek układów "bańkowych", co jest tym godniejsze uwagi, że sam wykonał trafo wyjściowe. Widać i słychać, że mamy do czynienia z urządzeniem przemyślanym, ale też wykonanym z dużym wyczuciem. Projektant pozbawiony intuicji nie byłby w stanie w tak krótkim czasie stworzyć tak dojrzałego wzmacniacza. Trzy lata na rynku to niewiele, ale jak widać, wystarczająco długo, by wiele się nauczyć.
Obcując z KT88 "SE", nie sposób się dziwić, dlaczego wielu wymagających melomanów wciąż pozostaje wiernych tradycyjnym recepturom. Można sobie z lampiaków robić żarty i przypinać im łatkę eksponatów z Desy, ale kiedy do naszych uszu zaczynają dopływać setki ignorowanych przez tańsze tranzystory szczegółów, głupie dowcipy więzną w gardle. Bardzo ładnie wypadły wokale, a przecież to na nich najszybciej wyłapujemy zafałszowania i niedokładności. Tu brzmią przyjemnie,ale nie jest to wynikiem radykalnego ocieplenia czy wygładzania przenikliwych sybilantów. Przeciwnie - przyjemność sprawia nam właśnie precyzja z jaką są odtwarzane. Detali jest dużo, a każdy następny jeszcze bardziej uwiarygodnia prezentację. Delta nie osiąga jeszcze poziomu najlepszych układów SE, które potrafią zaczarować i przenieść w świat zupełnie nowych doznań, ale mimo to udało jej się połączyć precyzję z przyjemnością. Taki mariaż to cecha dobrych urządzeń i nie mam cienia wątpliwości, że KT88SE do nich właśnie należy.
Żeby jednak nie było za słodko - dla kontrastu dwie łyżki dziegciu do beczki miodu. Pierwsza to ograniczenie selektywności przy wysokich poziomach głośności. Pomimo przeprowadzenia odsłuchu na skutecznych kolumnach i w pomieszczeniu o pow. 16,5 m kw., udało mi się doprowadzię Deltę do ostateczności. Głośny hip-hop nie jest na pewno jej żywiołem, ale dla pewności sprawdziłem jeszcze orkiestrowe tutti. Efekt się powtórzyć - przy gęstych fakturach odtwarzanych ze sporą, choć jeszcze nie przesadzoną głośnością, stopień końcowy zaczyna się dławić, co objawia się zaburzeniami definicji dźwięku i rozmywaniem sceny stereofonicznej. Szkoda, szczególnie tej ostatniej, bo przy cichym i średnim odsłuchu Delta pokazała najlepszą przestrzeń z całej trójki. Nie grała plamami, ale precyzyjnie określała pozycje instrumentów, a nawet ich relacje wynikające z budowania sceny w głąb. Było na prawdę bardzo dobrze, a przecież Antale XS holograficznymi efektami raczej nas nie uwiodą. Aż strach pomyśleć, co by się działo, gdyby zestawić KT88SE z Audio Physicami Virgo 3. Ale przecież miało być o wadach.
Druga rzecz jest już w zasadzie małym niedostatkiem, którego, gdyby nie odsłuch JJ828 pewnie nawet bym nie zauważył. Chodzi o bas. W KT88SE jest on zgrabnym dopełnieniem całości, w JJ828 - pełnoprawnym (może czasem nawet panoszącym się) uczestnikiem muzycznych zdarzeń. Na mój gust Delta za bardzo eksponuje szybkość i twardość niskich tonów, trochę po macoszemu traktując ich masę i gęstość. Nie chcę przez to powiedzieć, że basu brakuje, ale nie obraziłbym sie, gdyby miał, nazwijmy to: mocniejszą osobowość. I tę uwodzicielską miękkość, którą usłyszałem z JJ-a. Ale to chyba zbyt wygórowane wymagania. I bez tego dźwięk jest tak przyjemny, że można go słuchać godzinami, a następnego dnia nie móc się doczekać kolejnej sesji odsłuchowej. A to już dużo. Bardzo dużo.
Delta Studio KT88 "SE" to prawie same zalety. Rzetelna, precyzyjnie brzmiąca konstrukcja oferowana za rozsądną cenę. Do tego rewelacyjny wygląd. Konkurencji nie zazdroszczę.
Dane techniczne | |
Moc | 63 W (w trybie triody) |
Odczepy dla kolumn | 1 odczep dla 4 do 8 omów |
Pasmo przenoszenia | 2,7 Hz-120 kHz (-3 dB) |
Zniekształcenia | < 0,03% (1W/1 kHz) |
Stosunek sygnał/szum | > 90 dB |
Wejścia liniowe | 1 |
Wejście phono | - |
Regulacja barwy | - |
Zdalne sterowanie | - |
Wymiary
(wys. x szer. x gł.) |
17,5/43/37,5 cm |
Stopień końcowy | P/PP (4xKT88) |
Ocena | |
Neutralność | * * * * * |
Dynamika | * * * * |
Stereofonia | * * * * * |
Przejrzystość | * * * * * |
Muzykalność | * * * * * |
Bas | * * * |
Brzmienie | * * * * * |
Jakość/cena | * * * * |